Ocena:*
Jest takie miejsce we Włoszech, które staje się zimową
stolicą Polski. Tą miejscowością jest Livigno. Fenomen ten ma dwa uzasadnienia:
Livigno jest wyłączone spod obowiązywania zharmonizowanego podatku VAT (czytaj
alkohol jest tani) oraz po sezonie można wynająć tanie miejsca ze skipassem. Na
pewno przyczyną powodzenia Livigno wśród Polaków nie są tamtejsze wina. Już
kilkakrotnie (a mam ten widok ciągle przed oczami) widziałem, w sklepie, przy „ścianie
wina” z dwoma półkami z wódką dyskusję nad wyższością Smirnoffa nad Walkerem.
Nie oceniam, każdy ma prawo do połówki po nartach.
Prawdę powiedziawszy okoliczne wina (sassella, inferno,
grumello) nie są dla każdego. Trzeba je lubić. Bardzo często dominuje nuta
ropy, świeżo wylanego asfaltu a kończą się smakiem owoców leśnych, skóry.
Sassella on Nino Negri nie jest najlepszym przedstawicielem
gatunku. To wino supermarketowe za 5 euro. Drażniąca nuta ropy występuje ale
dosyć szybko przemija i w zamian nie dostajemy nic. Duży, dobry producent ale
niestety wino się nie broni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz