piątek, 14 lutego 2014

Manna 2011, Franz Haas czyli wino z miłości

ocena:**
Dziś Walentynki, a więc afrodyzjaki (krewetki) a do nich wino białe (przez chwilę myślałem o szampanie ale mam coś lepszego).
Manna - pamiętacie wędrówkę Mojżesza przez pustynie (wersja dla wierzących) - przez 40 lat żyli bo manna im z nieba kapała.
Wersja dla romantyków - Maria Luisa Manna to żona Franza Haasa. Czyż to nie piękne :)
Do rzeczy. Wino jest świetne. Kupaż Rieslinga, Traminer Aromatico, Sauvignon Blanc i Chardonnay.
I to w winie czuć. W nosie zapach trawy, nuta róży. W ustach rześkie, lekko kwaśne, długi, pikantny finisz. Wino zmienia się z każdym kieliszkiem.
40 lat tylko o Mannie mógłbym nie wytrzymać ale następnym razem kupię kilka butelek więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz